poniedziałek, 1 września 2014

Nie mam pomysłu na tytuł.





 Jet lag wciąż nie przechodzi i już mnie to przestaje bawić ;_;


30.08

Rano jak zwykle obudziłam się za wcześnie (Y). Olympia i Lefty wstają koło 7, chodzą, gadają i suszą włosy, co nie pomaga w spaniu ani troszkę :D

Syrop klonowy to najlepsza rzecz pod słońcem. A Amerykanie polewają tym wszystko.

Pojechaliśmy na wielki bazar (raczej pchli targ), który jest otwarty w każdy weekend. Przez godzinę chodziłyśmy z Inken, znalazłyśmy beatsy za 30$, ale to wydało się zbyt podejrzane xD (Lemoniada jak na złość była za droga)

Muszę przyznać, że tego dnia odkryłam chyba najgorszą kawę mrożoną na świecie. Olympia powiedziała, że pokaże nam jedną z najbardziej popularnych kawiarni w USA- Panera bread, lepszą od tych wszystkich Starbaksów i innych szajsów. Wzięłam sobie jedyny smak iced coffee jaki był (waniliowy, fuj) i myślałam, że będzie pycha, bo ciastka mieli dobre. Ale nie. Nie napiszę brzydko, powiem tylko, że byla zdecydowanie za rzadka xD NIE DOPIŁAM.

Weekendową atrakcją miał być mecz futbolu amerykańskiego na który napalałyśmy się z Inken od 4 dni. Znalazłyśmy na trawniku przed szkołą ogłoszenie, że w tą sobotę grają itp. itd. Przychodzimy całe takie zadowolone pół godziny przed czasem, czekamy, czekamy i NIC. Siedzimy na trawie i NIC. Potem wpadłam na pomysł (na który powinnam wpaść wcześniej),  żeby wejść na stronę internetową rozgrywek. Okazało się, że długo wyczekiwana przez nas gra odbyła się w poprzednią sobotę, a ktoś po prostu zapomniał zdjąć ogłoszenie i przede wszystkim NAPISAĆ NA NIM DATĘ. Na szczęście jako mądre europejskie nastolatki radzimy sobie w każdej sytuacji, a los nam sprzyjał. Znalazłyśmy na trawniku piłkę do gry w futbol i rozegrałyśmy same dla siebie mistrzowski mecz. Oczywiście wygrałam. Potem schowałam piłkę pod jakąś choinką, żeby była tylko nasza i nikt nie mógł jej znaleźć. Mają za swoje, jak obiecują mecz i nawet nie uściślą, kiedy się odbywa :c



Inken taka szalona
Jak trzymam tą piłkę to wyglądam jak wystraszony pudel xD Widać, że sport to nie moja działka. A jeszcze na dodatek jestem takim rebelem.





Smutne skończyłyśmy w Burger Kingu, gdzie najbardziej nieogarnięty kasjer na świecie dał Inken cały zestaw, podczas gdy ona zamówiła tylko cheeseburgera xD Nie powiem, żeby się specjalnie o to wykłócała.

Zapomniałam wcześniej napomknąć, że mam już tu paru świetnych znajomych. Pierwsza była Ashley. Jest wiewiórką i mieszka na drzewie w sąsiednim ogródku. Ma kumpla Jordana Wróbla. On też często na tym drzewie siedzi. A ostatnio widziałam Bobby’ego ( najsłodszego małego puchatego króliczka), który hasał sobie po ulicy <3 Następne w kolejce było imię Megan i znalazła się. Aplikacja Tinder nie jest jeszcze specjalnie popularna w Polsce, ale w USA już tak. Taki „randkowy” bajer. I większość chłopaków na zdjęciach trzyma wielką rybę (biedne stworzenie). To ona została uhonorowana.

 Okazuje się, że American teenagers lubią wędkować.




31.08

Najlepszy dzień :3

Pojechaliśmy na piknik organizowany przez grecką wspólnotę kościoła protestanckiego, w której są Lefty i Olympia. Jedzenie (BTW, ten blog jest głównie o tym xD)- grecka kuchnia okazuje się być bardzo smaczna :3 ALE NIE ZJADŁAM JAKOŚ BARDZO BARDZO DUŻO.

Moi nowi znajomi ^_^ (Ten w bordowej koszulce to Eugene)



Było 30 osób i wszyscy byli tak strasznie amerykańsko mili :3 podchodzili, zagadywali, pytali się o nasz pobyt w USA. Wielu z nich ma znajomych Polaków, bo większość mieszka w Chicago i okolicach. Nie pamiętam żadnego imienia ale naprawdę gawędziło mi się świetnie xD
Próbuję oddać atmosferę pikniku i tego jak się tam czułam mogąc być z tyloma ciekawymi osobami ( i rozmawiać o polskiej gospodarce i ekonomii :D). Ale nie umiem tego zrobić więc trzeba wierzyć mi na słowo xD


Byłam tam pół dnia. Po posiłku pastor miał krótkie kazanie, a potem śpiewaliśmy wraz z jego żoną po grecku (to mi nie za bardzo szło) i po angielsku (to znośnie). Przez kolejne parę godzin obijałam się, rozmiawiałam, uczyłam polskiego i patrzyłam jak reszta pikniku gra w siatkówkę. Czuję się dziwnie, pisząc to co teraz piszę, ale naprawdę byli gorsi ode mnie i naszej „żeńskiej drużyny 3B” z gimnazjum. Szok. Wielki szok. Identycznie bez wyrazu patrzyli na piłkę gdy spadała 20 cm od nich na trawę :D Takie; „LOLZ chyba nie myśleliście, że podbiegnę tak daleko tylko po to, żeby to odbić?!”

Jeśli chodzi o moje komunikowanie się z ludźmi (bo to chyba większość osób interesuje), to muszę powiedzieć, że jak przyjechałam to czułam się trochę skrępowana mówiąc po angielsku. Bałam się, że palne coś głupiego itp. Ale już po tym tygodniu mam totalne flow xD I czuje się komfortowo mówiąc po angielsku. Gdy mówię, to (przynajmniej dla mnie) brzmi to dosyć naturalnie.

Eugene (syn Lefty’ego i Olympii) podszedł do mnie i spytał się dlaczego Polacy uważają Chopina za Polaka skoro ma francuskie nazwisko i wszyscy twierdzą, że był Francuzem. Zareagowałam spokojniej niż by się można było spodziewać i  wyjaśniłam mu jak to wszystko działa.

Okazało się, że on to wiedział (jest muzykiem), tylko zawsze sprawdza reakcje Polaków na to, co mówi. Większość z nich wygląda tak:



Bawię się w helikopter na huśtawce. Ta dziewczynka ma taki przerażony wzrok.

Na zakończenie dnia poskajpowałam z ludźmi i obejrzałam JEDEN Z NAJGORSZYCH HORRORÓW WSZECHCZASÓW (bo nic nie pobije „Rekinada” czy „Zębów”, polecam 13/10). „Animal”. Słabiutki, ale można się pośmiać. Jednak wciąż nie radzę się za niego zabierać.


1.09

Labor Day czyli nie ma szkoły :3 Wraz z Inken pojechałyśmy do Gurnee Mills, gigantycznego (nie przesadzam) centrum handlowego w Illinois. W planach miałyśmy tam być od 10 do 18:30, ale nie dałyśmy rady, i Lefty zabrał nas do domu „już” o 17. Sporo sklepów muszę przyznać, naprawdę sporo. Nie kupiłam za dużo, ale za to byłam w Red Mango, przy którym nasz poznański Yogo Choice to śmieszny żart. W moim jogurcie miałam wszysko, nawet jelly beans. #NAJLEPIEJ.




Nie mogło obyć się bez zawstydzającej nas historii. Miałyśmy ze sobą pustą butelkę z wodą, jak prawdziwa burżuazja. I czekając na Lefty’ego przed centrum i postanowiłyśmy porzucać  ją do siebie. Moje umiejętności niestety nie były wystarczające i wiał za mocny wiatr (xD), więc butelka nie doleciała. Pani, która akurat wchodziła do Gurnee Mills uśmiechnęła się, podniosła butelkę i wyrzuciła ją za nas do śmieci ;_; Głupio nam się zrobiło, nie powiem :P


Jako, że byłam bardzo głodna, kolację miałam obfitą i wyrafinowaną. Dwa kawałki pizzy, dwa chipsy (takie krążki), sałatka z pomidorów i pół drożdżówki. Gdy poprosiłam o ketchup do pizzy, wszyscy spojrzeli na mnie jak na głupią. Okazało się, że ani Niemcy ani Amerykanie tak tego nie jedzą. No bo w końcu w tym daniu już jest sos pomidorowy -_-


To jest najbardziej niesamowite miejsce ever. Ten motyl na zdjęciu się ruszał. Były krokodyle, słonie, wszędzie dżungla, odgłosy zwierząt, wodospad itp. A to wszystko w tej restauracji



Zbyt słodko

Tak, to jest strój kąpielowy zrobiony z cukierków.



1 komentarz:

  1. Witam serdecznie :D jestem w szkole (buu) więc się za bardzo nie rozpiszę, ale może cośtam zdążę ;D zaczynam ci już zazdrościć xD ten jogurt... mega! Tak samo jak restauracja-dżungla ;) ale już strój z cukierków jest dziwny ;D papa na razie bo chcę jeszcze wyjść z klasy xD papa <3

    OdpowiedzUsuń