czwartek, 4 września 2014

#BESTDAYSOFMYLIFE



To nie były najbardziej pasjonujące dni spędzone w Ameryce, oj nie.



2.09

Rano obijałyśmy się z Inken do godziny 12, kiedy to byłyśmy umówione na spotkanie w szkole, by zapisać się na przedmioty. Gdy przyszłyśmy okazało się, że wciąż nie jesteśmy w systemie, w którym powinnyśmy być już od dwóch tygodni (a już na pewno od pierwszego zwiedzania szkoły, 26 sierpnia). Więc kiedy jedna z nas wybierała zajęcia, druga siedziała z jakimiś papierkami i dokumentami do wypełnienia. Ale nic.

Mam ostatnio małe problemy z kartą, co oznacza, że od paru dni jestem praktycznie bez pieniędzy.

Po szkole pojechałyśmy do Walmartu po przybory szkolne (xD), ale takiego trochę dalej od domu. I tu muszę przyznać- ten był serio gigantyczny i było w nim mnóstwo bajeranckich rzeczy, których nie ma u nas :P  Ja musiałam być oszczędna jako, że miałam ze sobą ostatnie pieniądze- 26$. W sklepie byłyśmy ok. 2 godzin i nie kupiłam korektora bo takowego nigdzie nie znalazłam. 

A tu ciekawostka przy okazji- wydaje mi się ( bo nie jestem na 100% pewna, jak ktoś wie to może mi napisać bo to mnie bardzo nurtuje :P), że Amerykanie nie mają zeszytów w kratkę, bo tych też NIGDZIE nie było, a się naszukaaaałam.  A jeśli tak jest, to czy zadania z matematyki rozwiązują w gładkich?

Po zakupach szukałyśmy Olympii, która miała być przed sklepem, ale samochodu nigdzie nie było. Czekałyśmy więc na naszą host mamę przez 20 minut w palącym słońcu siedząc na zgrzewkach wody kupionych do szkoły i jedząc obrzydliwe Red Hots o dziwnym cynamonowym smaku ( nie polecam -1/10) Ja kupiłam lepsze cukierki na spróbowanie, więc miałyśmy czym zagryzać xD


Porzucone dziecko siedzi na rozżarzonym asfalcie



Okazało się, że Olympia była u fryzjera.

Z Inken postanowiłyśmy o siebie zadbać i zaczęłyśmy biegać na bieżni, którą rodzinka ma w domu. Kiedyś przebiegniemy maraton. Ale na razie wypluwamy płuca xD


Kolaż z jedzeniem, bo why not.



3.09

Całe zestresowane wstałyśmy o 6:10 do szkoły. Ubrałyśmy się itp. i na 7:00 byłyśmy na miejscu (Lekcje zaczynały się o 7:15). Miałyśmy tylko odebrać nasz gotowy plan od Mr. Lepisto ( nasz counselor) i pójść na lekcje. Ale stało się inaczej.

Okazało się, że nie jesteśmy w systemie.

Pierwsza myśl- to musi być jakiś nieśmieszny żart.



NOPE. Każdy w sekretariacie był szczerze zdziwiony i wydawało się, że widzą nas tam po raz pierwszy jakbyśmy się z choinki urwały.



 Wciśnięcie nas do systemu przez leniwe sekretarki, którym nie chciało się ruszyć i zrobić tego wcześniej nie powinno zabrać zbyt dużo czasu. Email, email zwrotny. Ale komputery przestały działać (Y.


Nie pozwolono nam pójść do domu, więc siedziałyśmy w szkole przez 7 godzin, zwiedzając , śpiewając „Happy birthday” jednej z sekretarek i słuchając muzyki. Ale głównie siedząc na niewygodnych krzesełkach.

Smutne zwiedzamy szkołę po raz 23 ;_;


Teraz trochę moich głębokich spostrzeżeń.

  1.  Amerykańskie nastolatki mają na szkołę brzydko mówiąc totalnie wyrąbane. Chodziłyśmy po budynku w czasie lekcji i co chwila ktoś szwendał się po korytarzu. W main office przez cały dzień też było pełno uczniów i nikt im nawet nie mówił, że powinni teraz być w klasie xD
  2. Lunch to jest najlepsza rzecz na świecie. Mnóstwo stoisk no i cała godzina na porozmawianie z ludźmi ( My poszłyśmy na lunch, ale wyglądałyśmy dziwnie bo siedziałyśmy w jakimś kącie jedząc pizzę :P).
  3. W szkole mają bankomat- bardzo pomocne
    Inken nie potrafiła otworzyć tego mleka, więc rozwaliła połowę pudełka

    Tacy kreatywni uczniowie ^_^

Jednym z niewielu plusów tego dnia było to, że w sekretariacie poznałyśmy Cristiana ( to samo co Christian, ale mówi, że bez „H” jego imię lepiej się prezentuje xD). Też jest w seniors , mówi płynnie po hiszpańsku, dał nam swój numer (yeeeaaaah) i jest naszym pierwszym american friend. W końcu. Jesteśmy teraz trochę trochę bardziej fajne.

Pozwalając nam iść do domu counselor wziął nasze numery i powiedział, że jutro nie mamy iść do szkoły, dopóki nie zadzwoni i nie powie, że już jesteśmy w systemie. #Y.O.L.O

Byłyśmy z Olympią w Dollar Tree- sklepie, w którym wszystko kosztuje 1$ lub mniej. I rzeczywiście, to żadna ściema. W końcu kupiłam kosz na śmieci do pokoju :P

P.S. Gdy pracownicy szkoły do nas żartowali w ogóle nie rozumiałyśmy, że to nie na serio i tylko się głupio patrzyłyśmy. A potem każdy tylko mówił: That was a joke guuuyyysss xD


4. 09

Nie obudził mnie telefon od Mr. Lapisto, a więc nie zbierałam się do szkoły. Była brzydka pogoda,  ten dzień polegał na leżeniu, graniu w Hungry Shark’a, słuchaniu Jason'a Derulo, nagrywaniu filmików i drukowaniu nut (szalejemy z Inken, będzie się działo). W międzyczasie szukałam sobie również nauczyciela wokalu i szkoły tańca. Można powiedzieć, że poszukiwania dosyć owocne.

O godzinie 12:30 na mój telefon zadzwonił counselor i powiedział, że ja jestem w systemie i mój plan jest gotowy. Ale Inken niestety nie jest jeszcze na liście uczniów. Olympia się trochę zdenerwowała, nie powiem.

Mogłam pójść odebrać mój plan, ale samej to tak słabo.  Stwierdziłam też, że nie idę do szkoły bez host siostry (jestem tchórzem), więc kolejny dzień wakacji mam przed sobą.

Dla odmiany, bo tych długich dusznych godzinach w domu poszłyśmy na spacer, gdy już przestało padać. Nie za długi, bo wieczorkiem i tak biegałyśmy, a ja  nie mogę spalić zbyt wielu kalorii, bo byłabym zdrowa i wysportowana. Jeszcze czego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz