poniedziałek, 4 maja 2015

SPRING BREAK FT. INX, PROM IN CHICAGO, LIMO ITPITD...

TAK TAK TAK wiem, że zawalam. Ale naprawdę tyle się dzieje, że ostatnią rzeczą o jakiej mam czas myśleć to komputer xD Ale już przejdę do rzeczy. Mam tyle zaległości, że postanowiłam pisać tylko o tym co się stało i było jako tako ciekawe. Czyli nie napiszę już daty, a pod nią „szkoła”, bo to serio niezbyt ciekawe xD A więc:

SPRING BREAK!!!!!!




1.04



 Prima Aprilis. Tak w sumie to w szkole nic się nie wydarzyło, oprócz nauczyciela oznajmiającego, że się przeprowadza na Florydę. Wszyscy uwierzyliśmy, ale to nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że mieszkamy w Wisconsin -_-

Po szkole pojechałyśmy z Inken do naszego kościoła, gdzie miałyśmy próbę chóru. Śpiewałyśmy z seniorami i młodzieżą na Wielkanoc.


2.04

Nasza szkolna hala sportowa będzie remontowana, czyli zamknięta na parę miesięcy. Z tej okazji zorganizowano w szkole mecz koszykówki nauczyciele kontra uczniowie, żeńska i męska grupa itp.

Była beka straszna (nauczycieli mamy świetnych, lubią robić z siebie pajaców xD), i nasi koszykówkowi wielkoludzi przegrali z nauczycielami :D

Beka z Kamila xD




Był to też ostatni dzień szkoły przed Spring Break i świętami więc yolo.


3.04

Wielki Piątek. O 12 śpiewałyśmy w kościele z chorem i wszystkie starsze panie nam gratulowały :D Nasza pani od chóru też tam była, więc jej też zaimponowałyśmy, #szacuneknaulicy


4.04

Z Inken odwiedziłyśmy Walmart i znowu kupiłyśmy jakieś niepotrzebne manatki.
Pod wieczór pojechałyśmy z Joannie, Warren’em i naszym znajomym Steve’em do synagogi na Paschę.


TERAZ ZACZYNA SIĘ NAPRAWDĘ SZALONE ZYCIE, SPRING BREAKERS ITP.


5.04

 W Wielkanoc rano śpiewałyśmy w kościele. Pod wieczór zjechała się reszta rodziny i mieliśmy świąteczną kolację J


6.04

Nasza kumpela (trzydziestolatka lol) Laura, żona dyrygenta chóru. Zabrała nas na lunch do Milwaukee, do takiej bajeranckiej knajpki ByView. Bardzo hipsterska, podobno jedna z „tych najlepsiejszych” w mieście.

I rzeczywiście. Niczego nie żałuję.

Potem, spontanicznie, zatrzymałyśmy się w TJ Maxx. Nie, nie w TK Maxx. Nie rozumiem do dziś dlaczego mają inne nazwy w USA i Polsce, mimo, że są to te same sklepy.
No ale nic, pojechałyśmy tam na chwilę, kupiłyśmy parę bardzo potrzebnych rzeczy. Potem na chwilę zatrzymałyśmy się w domu koleżanki Laury, z Irlandii, bo musiała jej podrzucić wino xD

Po drodze do domu słuchałyśmy sobie Nicki Minaj i to zdecydowanie był miło spędzony dzionek :3


7.04

Tego dnia obijałyśmy się w domu z Inken, a pod wieczór poszłyśmy z hostami i Carol, menadżerką sześciu McDonaldów na pizzę. I to na nie byle jaką. Do prawdziwej restauracji, prowadzonej przez prawdziwych Włochów. Więc było super smacznie i niesamowicie :D


pjur bjuti...



8.04

Wielki dzień. Joannie i Warren zabrali nas na cały dzień do Madison, dwie godziny drogi od nas, stolica stanu. Było świetnie. Poszliśmy do muzeum sztuki, do Kapitolu, na prawdziwie amerykańskie jedzenie (brot, ta kiełbasa w bułce), do uniwersytetu. Odwiedziliśmy również centrum handlowe (starbaksik na propsie) i zoo, które naprawdę jest tragiczne. Jest malutkie, zwierzęta są pozamykane w małych pomieszczeniach. Flamingi mają tam najgorzej, siedzą w pomieszczeniu ze sztucznym pisakiem jakieś 10-15 metrów kwadratowych :/

Kapitol i młodociani przestępcy




Biedna żyrafa :/


Na żówiu :')







Potem jeszcze odwiedziliśmy Culver’s gdzie mają lody, które zachwala całe Wisconsin. I się nie dziwię.


I generalnie było bardzo zimno, ale niesamowicie spędziliśmy czas. Nie będę za dużo pisać, ale powklejam jakieś zdjęcia, bo to ciekawsze :D

Wymęczone wróciłyśmy do domu koło 23.


9.04

A rano wstawałyśmy wcześnie, bo Margaret, pierwsza żona brata Joannie (confusing, I know) zabrała mnie, Inken, swoją wnuczkę i wnuka na kolejny lunch, do kolejnej bajeranckiej restauracji. Żeby nie było, wychodzimy z Inken dużo, ale nie wciągamy hamburgerów w każdej knajpie, lecimy zdrowiutko xD

Później Margaret zabrała nas na zakupy, więc nabyłyśmy jeszcze parę niepotrzebnych rzeczy, które na bank nie zmieszczą się do moich dwóch planowanych walizek lol.


10.04

Tego dnia Joannie zabrała nas do Milwaukee, miasta pełnego Niemców i Polaków. Pojechałyśmy trochę pozwiedzać, i zobaczyłam między innymi bazylikę zbudowaną przez Polaków, która jest w pierwszej dziesiątce najpiękniejszych na świecie. I rzeczywiście jest gigantyczna i oszałamiająca.
Jakis pienkny kaktus xD
 
Natura taka pienkna

z Bazyliką :')


W ogrodach botanicznych w Milwaukee


Kościuszko! :D

SERIO WYGLĄDA LEPIEJ NA ŻYWO, WYGOOGLUJCIE SOBIE

Inx taka turystka 



Na jedzenie pojechałyśmy (UWAGA UWAGA) tym razem na hamburgery, bo to były podobno jakieś najlepsze w mieście, które trzeba obczaić jak się jest w mieście. Zgadzam się zdecydowanie.

Poszłyśmy do Milwaukee City Hall i powciskałyśmy wszystkie guziki windy (bo yolo). Włączył się alarm i uciekłyśmy xD


11.04

Rano wstawałyśmy znowu wcześnie (nie wyspałyśmy się za dużo podczas wolnego :/), na próbę z pianistką z kościoła, bo w niedzielę śpiewałyśmy z Inken duet. Wszyscy byli oszołomieni jakie jesteśmy niesamowite i po powrocie do domu, jako, że było cieplutko, usiadłyśmy na werandzie i piłyśmy sobie smoothie (pierwszy raz w życiu robione, wyszło całkiem całkiem). Ale jako, że my uwielbiamy przygody, postanowiłyśmy odwiedzić nasze miejscowe zoo, w Racine. Inken wpadła na genialny pomysł ubrania się identycznie, i taki był tego efekt:




Ale to ona musiała się wstydzić, nie ja, bo spotkałyśmy jej dwóch nauczycieli xD

12.04 Nie za dużo się wydarzyło. Oprócz naszego duetu w kościele tylko siedziałyśmy i płakałyśmy, że to koniec przerwy i jechane do końca roku szkolnego bez przerwy :c


13-14.04

Próby w teatrze, bo w ten weekend mieliśmy występy ze sztuką, którą napisaliśmy.


15.04


WIELKI GIGANTYCZNY, NAJLEPSZY DZIEŃ ŻYCIA.

Pojechałyśmy z Inken na koncert Shawn’a Mendes’a!!!! Było tak superniesamowiciefenomenalnie , że brak słów. Wszystkie dwunastolatki obecne na Sali piszczały jak szalone, i czekały pod busem Shawn’a, żeby do nich przemówił. Ale on szybko się schował xD

Oczywiście z Inken mamy jego płytę.




(Zdjęcia od koleżakek) xDD


16.04

Niewyspane, ale szczęśliwe, w czasie lekcji nasz teatr wystawiał sztukę trzy razy dla uczniów, więc nie nauczyłam się tego dnia za dużo.


17.04

Pierwszy dzień sztuki. Przyszli ludzie, popłakaliśmy, pogadaliśmy, itp.



18.04

Teraz czas na bardzo śmieszną historię, jedną z tych, które zdarzają się tylko w Ameryce. Parę dni przed tą sobotą wyszłam na ganek i hości rozmawiali tam z sąsiadem. Ja też zaczęłam i on coś napomknął o swoim wnuku, Gabe się zwie i jest w ostatniej klasie w prywatnej szkole w Chicago. Jego dziadek powiedział, że biedny chłopak jest zmuszony przez swoją mame do pójścia na prom i nie ma z kim iść. Zażartowałam sobie, że ja i Inken jesteśmy totalnie chętne żeby z nim pójść. I co? Pół godziny później Gabe dzwoni do Joannie i zaprasza nas na jego prom. W Chicago, w elitarnej szkole. To się miało odbyć w następną sobotę, a potem w niedzielę poszlibyśmy zwiedzać miasto. My z Inken wielkie oczy, ale wiadomo, że się zgodziłyśmy :D

No i cel tej historii jest taki, że zaczęłyśmy pisać z Gabem na fb i powiedział, że z chęcią zrobi tą godzinną trasę, żeby 18. 04 obejrzeć naszą sztukę xD



No i przybył, wcale nie było niezręcznie xD Bardzo mu się podobało i potem jeszcze wbił do naszego domu i graliśmy w gry do 23.

#newfriendsmade


19.04

Ostatni występ z naszą sztuką. Tym razem wszyscy płakaliśmy, bo sentyment, nostalgia, seniors opuszczają szkołę, dorosłe życie itp.


Po całym przedstawieniu wszyscy poszliśmy do chińskiej knajpki Main Moon żeby poświętować, pogadać itp. J


Moje przystojniaczki i piękności <3

Cyk cyk, pomijam parę dni xD


23.04

Bardzo fajny, bekowy dzień. W szkole zorganizowano Ms. Case. Coś jak Miss Świata, tylko, że dla chłopaków z Case High School. Muszą tam prezentować swoje talenty (Caleb tańczył do High School Musical, jakiś inny śpiewał Let it go i rzucał brokatem ze stanika sukienki-kostiumu xD), prezentować się w garniturach i odpowiadać na pytania. Uśmiałam się jak nigdy :’)

BTW, żeby na to pójść, byłyśmy tylko na połowie przyjęcia urodzinowego koleżanki, więc tak trochę słabo z naszej strony. Ale jak usłyszała, że chciałyśmy na to iść to praktycznie wypchnęła nas ze swojego domu, żebyśmy mogły to zobaczyć.


24.04

Wielki dzień. O 15:30 przyjechała mama Gabe’a (on miał jakiś zjazd w szkole) i zabrała nas, sukienki i makijaż do Chicago, na noc naszego życia xD

W domu zaczęłyśmy się szykować (trochę nam to zajęło) i na szóstą pojechałyśmy na before party organizowanego przez koleżankę Gabe’a ze szkoły dla wszystkich seniors.

Ale nie wiedziałyśmy jednej rzeczy.

Że to jest jakaś elita w Chicago. Poszłyśmy za darmo do jakiegoś milionowego domu, praktycznie zamku, wszystkie dziewczyny w szałowych kieckach, mnóstwo fotografów i jedzenia xD


A potem siedziałyśmy w limuzynie na 30 osób z tymi snobistycznymi dzieciakami. I pojechaliśmy na prom do klubu, kolejnej dzianej miejscówki w Chicago. Nie wiedziałam co się dzieje cały wieczór xD



Ale zdecydowanie jest to niezapomniany czas.






 
limolimojołjoł


26.04

W niedziele wstałyśmy po tej ostrej bibce o 10:30 :o I Gabe zabrał nas do Shedd Aquarium z rekinami, jednego z najbardziej znanych na świecie. Jego mama tam pracuje, więc miałyśmy możliwość wejścia za kulisy J

Później obczailiśmy jeszcze Buckingham Fountain, i jakieś jedzenie. Mieliśmy dwugodzinny spacerek, bo żadne z nas nie wiedziało jak znaleźć knajpę, Panera Bread :D

Później Gabe odwiózł nas do domu i zrozumiałyśmy, że czas powrócić do normalnego zycia….




Słynny bajer w Chicago xD




One in a Milion


 KTOŚ TU JEST ZBYT YOLO ŻEBY MIEĆ DACH W SAMOCHODZIE? XD


<3


27.04

Pójście do szkoły było złym pomysłem. Po weekendzie pełnym wrażeń cały dzień na lekcjach miałam gorączkę. I trochę się rozłożyłam.


29.04

Podczas drugiej lekcji w szkole odbył się Honors Breakfast, czyli rozdanie nagród dla wybitnych uczniów. Oczywiście ja i Inken byłyśmy obecne J Ale tak naprawdę to nie było śniadanie, tylko ciastko i sok jabłkowy, więc my podziękowałyśmy.


30.04

 W szkole byłyśmy zwolnione z większości lekcji przez próby z chóru. O godzinie 19 odbył się koncert primary, middle i high schools, w tym naszej. Taki trochę festiwal. Wszystko poszło bardzo dobrze, i oczywiście nasz występ był świetny :3


1.05

Maj jeeeej. Mniej niż dwa miesiące do powrotu do Polski. Ten czas tak szybko leci.

Po szkole Gabe postanowił nas odwiedzić (cała droga z Chicago do nas, znowu) i pojechaliśmy do Starbucksa xD Później do naszej szkoły, na krótka sztukę o tajnych agentach  wystawianą przez świeżaczków, osoby, które występowały po raz pierwszy na scenie. I mimo, że było to tylko pół godziny, było to naprawdę dobre przedstawienie, i Gabe’owi też się podobało J

Później pojechaliśmy na jedzenie do Noodles&Company (again, zdrowiutko, zupka). A potem, najlepsze- pojechaliśmy NA WYPRZEDAŻ SZCZENIACZKÓW!!!!! To było najbardziej niesamowite przeżycie ever, kocham małe pieski i żadne z nas tego nie żałowało xD


2.04

Tego dnia odbył się drugi etap, stanowy, konkursu muzycznego na którym byłyśmy w marcu. Ja grałam na skrzypcach, Inken śpiewała, i potem jeszcze miałyśmy duet. I poszło nam świetnie, najlepsze wyniki vi te sprawy :D

Około 17 wróciłyśmy do domu i oglądałyśmy telewizję przez kolejne cztery godziny xD

Przemawiam do ludu.

3.04

W niedzielę pojechałyśmy do Kenoshy, miasta blisko naszego do Bradford High School. Są oni znani z niesamowitego programu teatralnego. I rzeczywiście. Zobaczyłyśmy musical „In the Hights”  i po raz kolejny (już raz tam byłyśmy) szczęki nam opadły. Oni wymiatają, a to są ludzie w moim wieku. Szacuneczek.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz