niedziela, 11 stycznia 2015

Święta, święta, i po świętach.

I’m back!

Jedziemy z tym koksem.


22-23.12

Energiczne przygotowania do świąt. 

Tak serio to nie za dużo robiłyśmy.


24. 12

Obudziłam się rano i skajpowałam z rodziną i znajomymi. I tak mi czas zleciał i pojechałyśmy razem z hostami do kościoła, gdzie śpiewałyśmy z Inken w chórze młodzieżowym. Zrobiłyśmy furorę, po raz kolejny, spotkałyśmy nasza pania od chóru i było bardzo miło :3.
selfiki przed występami (Y)


Kolacja Wigilijna była zaplanowana pod wieczór. Ku mojej radości mieliśmy na stole parę polskich potraw, bo Joannie dostała książkę pełną przepisów od jakiejś polskiej znajomej.

Zupka grzybowa na propsie (y)

Rozpakowaliśmy prezenty, dałyśmy z Inken piękny koncert skrzypcowy (co oczywiście poleciało na fb), wszyscy płakali i generalnie feelings everywhere.

Dostałyśmy z Inken stockings- czyli te tradycyjne amerykańskie skarpety nad kominkiem. Uszyła je dla nas uczynna pani z grupy wolontaryjnej hostów.


Co do tradycji świątecznych, to nie za dużo różnic zauważyłam. Choinka była. Rodzice wysłali mi opłatek z Polski, więc tego nauczyłam hostów, dzięki czemu było bardziej internaszional.

Musze przyznać, że pierwszy raz odkąd jestem w USA, poczułam się homesick.  Hości robili co mogli i było bardzo sympatycznie, ale święta nie w domu  to jednak nie to samo. Więc potem siedziałyśmy i trochę popłakałyśmy z Inken, słuchając dobijających piosenek naszej idolki Hany Montany :-:


25. 12

Śniadanie bogaczy- resztki z Wigilii, czyli sporo jedzenia.


26. 12

Czylyn, czylyn. Czasem jakieś zadania domowe.


27. 12

Ali, nasza koleżanka z chóru młodzieżowego (jej tata jest z Tanzanii), postanowiła nas zabrać na wycieczkę po Racine.

Weszłyśmy do paru sklepów.

Poszłyśmy na Gelato- czyli zamiennik lodów, zdrowszy i smaczniejszy. Tyle smaków i omamo, najlepsza rzecz na świecie.

#hipsteresko

Byłyśmy świadkami mega-stłuczki. Parę metrów od nas jakiś chłopak wjechał w samochód starszego pana. Maszyna totalnie rozwalona, ale najgorszy był huk. Tak głośny, że poddenerwowane szybkim krokiem odeszłyśmy z miejsca wypadku xD


28. 12

Pojechałyśmy wraz z hostami do domu brata Joannie, Jima,  i jego żony. Wszystko fajnie, kolejne świąteczne jedzonko, pograłyśmy na skrzypcach.

A potem weszłam do jednego pokoju.

I okazało się, że Jim ma 7 gitar, dwa keyboardy, I MINI KURDE STUDIO NAGRANIOWE.
TOTALNA PROFESKA, PRZYCISKI, GUZIKI NO I TEN MIKROFON. MOŻNA SOBIE NORMALNIE NAGRAĆ PŁYTĘ.

Resztę wieczoru, bardzo niekulturalnie, spędziłyśmy z Inken właśnie tam xD




29-30. 12

Nic specjalnie ciekawego.


31. 12

NOWY ROK. UUUUU.

Ku naszemu wielkiemu rozczarowaniu, Nowy Rok to w Racine nic specjalnie specjalnego. Większość osób w naszym wieku spędza go z rodziną -_-

Hości mieli zaplanowane wyjście ze znajomymi, więc ja i Inken nie miałyśmy co robić. Aż tu nagle wbija do domu pani sąsiadka, której nigdy wcześniej nie spotkałyśmy, i mówi, że ona nas gdzieś zabierze.

Pojechałyśmy we trójkę na lasery, byłyśmy w dwóch dróżynach, razem, z 45 chłopakami, i przez półtorej godziny biegałyśmy z BARDZO ciężkimi karabinami i strzelałyśmy.

Muszę przyznać, że mi się bardzo podobało :D


Stuj bo szczelam.

Potem pojechałyśmy na kręgle, i tam spotkałyśmy się z synem sąsiadki i jego trzema kolegami. Okazało się, że wszyscy sa bardzo nieśmiali, wiec było niezręcznie, ale pizza dobra.

Moja gra nie była najlepsza, jak zwykle, i byłam ostatnia, gdy graliśmy z tymi barierkami dla dzieci. Bez nich nie miałabym punktów.

Ale najlepsze jest to, że potem zmieniliśmy tor i graliśmy bez barierek. 3 STRAJKI POD RZĄD, 3 MIEJSCE XD


Taki fuksik.

O godzinie 11:59 nikt nawet się nie skapnął, zaczęliśmy odliczać 5, 4, 3, 2, 1 i tyle.


Amerykanie serio chyba nie robią z tego szału.


01. 01. 2015!!!!

Inken spała do 14 -_- Na swoim blogu ona zrobiła „New Year’s Resolutions”, ale ja nie wiem co miałabym tu napisać.
Coś głębokiego.

Rok 2014 był… ciężki. Przejechałam się parę razy, podjęłam parę decyzji. No i wyjechałam do USA, i tego NIGDY NIE BĘDĘ ŻAŁOWAĆ. Mimo, że dzień wyjazdu był najgorszym dniem w moim życiu xD

To prawda, że wymieńca zrozumie tylko wymieniec. I dobrze, że teraz też mogę rozumieć. I dalej być yolo, bo się zrobiłam taka risky odkąd Ameryki maja na mnie wpływ :D


02. 01

Poszłam do fryzjera, żeby odświeżyć MÓJ LUK.


03.01

Ulepiłyśmy z Inken pięknego bałwana, dałyśmy mu na imię Olaf the Frosty. Szybko się rozwalił, ale jego krótkie życie było pienkne :’)



trochę krzywo, ale zawsze :D


Razem z hostami poszliśmy do kina na musical „Into the woods”. Polecam, 6.5/10 (y)


04. 01

Ból i rozpacz bo szkoła w poniedziałek ;_;


05. 01

Wstawanie było okropne. Serio. Godzina szósta rano to zbrodnia.


6. 01

Ogólnie dobrze, ale w szkole każdy pełen nadziei, że będzie zamknięta, bo mrozy idą.

Musiałam zrezygnować z musicalu „Legalna blondynka”, żeby móc mieć inne zajęcia.

Więc Inken siedzi w szkole do 18:30, a ja na razie w domku.

Później na siłkę (y).


7.01

Ból, bo wszystkie szkoły naokoło pozamykane. Oprócz naszej.

YAY.


8-9. 01


SZKOŁA ZAMKNIĘTA BO -34 STOPNIE.

Taniec szczęścia z Inken, i książki, w końcu miałyśmy czas poczytać!!!


10. 01

Wstałam o 8 na pilates. :C

Laura, koleżanka hostów zabrała nas na lunch do noodles&company. Najpyszniejsze kluski na świecie.

Pod wieczór oglądałyśmy Draculę z Warrenem. Później Inken wybrała film „Ja, Frankenstein”, ale ja byłam tak zmęczona, a film był tak nudny, że cały przespałam xD



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz