niedziela, 25 stycznia 2015

Partying all night long.

12. 01-16.01

Ostatni tydzień szkoły przed egzaminami na koniec semestru. Więc generalnie nadrabiane, poprawianie ocen, nie za dużo ubawu po paszki. Typowy amerykański hajlajf.
Aha, no i oczywiście chodzę na siłkę i z Inken na basen.




Głupia amerykańska zasada #761
Nie można wejść do jacuzzi jeśli nie ma się skończonych 18 lat.


Głupia amerykańska zasada #164
Nie można iść do zoo bez opieki dorosłego jeśli nie ma się skończonych 16 lat .

-_-



17.01

WINTER FORMAL


Winter Formal to szkolne tańce, takie jak Homecoming z października, z tym, że podobno bardziej dla par. Większość z nas, wymieńców, była podekscytowana. Ale Amerykanie z którymi rozmawialiśmy mówili, że nie opłaca się na to iść, nikogo tam nie będzie i że to jakaś porażka. Przed tańcami miałyśmy oczywiście piękną sesję zdjęciową.




Rzeczywiście nikogo nie było. Na 2000 uczniów w szkole przyszło jakieś 170 osób. Ale didżej był fajny i i tak wszyscy którzy byli dobrze się bawili. Po tych densach i spalaniu kalorii musieliśmy je nadrobić, więc w drodze powrotnej zahaczyliśmy o Mac’a. xD.



18.01

Wykończone po Winter Formal o godzinie 13:30 pojechałyśmy na Packers Party do domu Niemki na wymianie. Ma na imię Sarah, nigdy wcześniej jej nie spotkałyśmy, chodzi do Horlick High School. Była to impreza dla wymieńców, byłyśmy my, Andrew, ludzie z Finlandii, Meksyku, Korei, Taiwanu, Włoch. Przez 4 godziny walaliśmy się po kanapach, jedliśmy i oglądaliśmy mecz Packersów, naszej drużyny futbolu amerykańskiego. 


Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani, bo to PÓŁ FINAŁ I JAK WYGRAMY TO W NASTĘPNYM TYGODNIU BĘDZIEMY W FINALE SUPER BOWL. Pierwsza połowa zapowiadała się super, mieliśmy przewagę. A potem nagle jakby wszyscy stracili umiejętność gry i nasze nadzieje rozbiły się z hukiem o podłogę.

W życiu się tak nie rozczarowałam ;_;


Ale wciąż było świetnie, poznałam dużo fajnych ludzi i mam nadzieję, że uda nam się (wymieńcom) coś takiego powtórzyć J




19.01

Martin Luther King’s Day

To dzień, w którym urodził się Martin Luther King (jak pewnie można się domyślić). W Ameryce jest to hucznie świętowane, ludzie chodzą i działają wolontaryjne. Uczniowie też. A więc… Jest to dzień bez szkoły!


Inken miała próbę w teatrze, więc ja trochę pomarnowałam swój czas, porobiłam lekcje.
Poczytałam śmieszne teksty o IB i o tym jak to marnuje życie xD
Nauczyłam się też jak wyrywać IB chłopaków na niezłe teksty: „Jesteś taki gorący, że denaturujesz moje enzymy” XDD


20.01

Dzień przed egzaminami, w szkole nic ciekawego.


21.01

No więc w Ameryce finals, czyli egzaminy, odbywają się na koniec KAŻDEGO semestru, i jeszcze na dodatek wyglądają jak egzamin gimnazjalny -_- Trwają godzinę i piętnaście minut, i każdego dnia ma się maks trzy. Czyli około godziny 11:20m można iść do domu, i to jest jedyny plus. I tak przez trzy dni.

Tak w ogóle to nie wiem, kto wpadł na pomysł robienia Winter Formal dwa dni przed tym, gdy każdy stara się wkuć cały semestr na pamięć.


Ale do rzeczy.

Pierwszego dnia miałam matematykę i hiszpański, jakoś przez to przebrnęłam. I jako, że na następnej godzinie miałam chór, a z tego nie ma finals, to mogłam iść do domu wcześniej (Y).


22.01

Biologia i Angielski. Biologia poszła mi super (chyba przechodzi mi alergia na nią), Angielski.. znośnie.


23.01

Miałam tylko egzamin z historii, wszystko inne już odpracowałam. Też poszło mi dobrze #masterofhistory


24.01

Rano (9:00!!!!) poszłam na pilates. Z własnej, nieprzymuszonej woli.

Tego dnia mieliśmy zaplanowane cast party, czyli imprezę, na którą zaproszone były wszystkie osoby, które brały udział, bądź pomagały nam przy naszym pierwszym musicalu. Każdy miał wylosowaną osobę, i musieliśmy zrobić coś dla nich własnoręcznie. Ja się pomęczyłam i zrobiłam piękny ozdobiony słoik z domową gorącą czekoladą. DZIEWCZYNA SIĘ CIESZYŁA ŻEBY NIE BYŁO.


Generalnie jedliśmy, oglądaliśmy nasze nagrania z występów (naprawdę od pierwszego do ostatniego występu progres jest wieeeelki), graliśmy w głuchy telefon. Wszyscy myśleli, że to ja i Inken zepsujemy grę, jako obcokrajowcy, ale nie. To Amerykanie nic nie rozumieli xD





niedziela, 11 stycznia 2015

Święta, święta, i po świętach.

I’m back!

Jedziemy z tym koksem.


22-23.12

Energiczne przygotowania do świąt. 

Tak serio to nie za dużo robiłyśmy.


24. 12

Obudziłam się rano i skajpowałam z rodziną i znajomymi. I tak mi czas zleciał i pojechałyśmy razem z hostami do kościoła, gdzie śpiewałyśmy z Inken w chórze młodzieżowym. Zrobiłyśmy furorę, po raz kolejny, spotkałyśmy nasza pania od chóru i było bardzo miło :3.
selfiki przed występami (Y)


Kolacja Wigilijna była zaplanowana pod wieczór. Ku mojej radości mieliśmy na stole parę polskich potraw, bo Joannie dostała książkę pełną przepisów od jakiejś polskiej znajomej.

Zupka grzybowa na propsie (y)

Rozpakowaliśmy prezenty, dałyśmy z Inken piękny koncert skrzypcowy (co oczywiście poleciało na fb), wszyscy płakali i generalnie feelings everywhere.

Dostałyśmy z Inken stockings- czyli te tradycyjne amerykańskie skarpety nad kominkiem. Uszyła je dla nas uczynna pani z grupy wolontaryjnej hostów.


Co do tradycji świątecznych, to nie za dużo różnic zauważyłam. Choinka była. Rodzice wysłali mi opłatek z Polski, więc tego nauczyłam hostów, dzięki czemu było bardziej internaszional.

Musze przyznać, że pierwszy raz odkąd jestem w USA, poczułam się homesick.  Hości robili co mogli i było bardzo sympatycznie, ale święta nie w domu  to jednak nie to samo. Więc potem siedziałyśmy i trochę popłakałyśmy z Inken, słuchając dobijających piosenek naszej idolki Hany Montany :-:


25. 12

Śniadanie bogaczy- resztki z Wigilii, czyli sporo jedzenia.


26. 12

Czylyn, czylyn. Czasem jakieś zadania domowe.


27. 12

Ali, nasza koleżanka z chóru młodzieżowego (jej tata jest z Tanzanii), postanowiła nas zabrać na wycieczkę po Racine.

Weszłyśmy do paru sklepów.

Poszłyśmy na Gelato- czyli zamiennik lodów, zdrowszy i smaczniejszy. Tyle smaków i omamo, najlepsza rzecz na świecie.

#hipsteresko

Byłyśmy świadkami mega-stłuczki. Parę metrów od nas jakiś chłopak wjechał w samochód starszego pana. Maszyna totalnie rozwalona, ale najgorszy był huk. Tak głośny, że poddenerwowane szybkim krokiem odeszłyśmy z miejsca wypadku xD


28. 12

Pojechałyśmy wraz z hostami do domu brata Joannie, Jima,  i jego żony. Wszystko fajnie, kolejne świąteczne jedzonko, pograłyśmy na skrzypcach.

A potem weszłam do jednego pokoju.

I okazało się, że Jim ma 7 gitar, dwa keyboardy, I MINI KURDE STUDIO NAGRANIOWE.
TOTALNA PROFESKA, PRZYCISKI, GUZIKI NO I TEN MIKROFON. MOŻNA SOBIE NORMALNIE NAGRAĆ PŁYTĘ.

Resztę wieczoru, bardzo niekulturalnie, spędziłyśmy z Inken właśnie tam xD




29-30. 12

Nic specjalnie ciekawego.


31. 12

NOWY ROK. UUUUU.

Ku naszemu wielkiemu rozczarowaniu, Nowy Rok to w Racine nic specjalnie specjalnego. Większość osób w naszym wieku spędza go z rodziną -_-

Hości mieli zaplanowane wyjście ze znajomymi, więc ja i Inken nie miałyśmy co robić. Aż tu nagle wbija do domu pani sąsiadka, której nigdy wcześniej nie spotkałyśmy, i mówi, że ona nas gdzieś zabierze.

Pojechałyśmy we trójkę na lasery, byłyśmy w dwóch dróżynach, razem, z 45 chłopakami, i przez półtorej godziny biegałyśmy z BARDZO ciężkimi karabinami i strzelałyśmy.

Muszę przyznać, że mi się bardzo podobało :D


Stuj bo szczelam.

Potem pojechałyśmy na kręgle, i tam spotkałyśmy się z synem sąsiadki i jego trzema kolegami. Okazało się, że wszyscy sa bardzo nieśmiali, wiec było niezręcznie, ale pizza dobra.

Moja gra nie była najlepsza, jak zwykle, i byłam ostatnia, gdy graliśmy z tymi barierkami dla dzieci. Bez nich nie miałabym punktów.

Ale najlepsze jest to, że potem zmieniliśmy tor i graliśmy bez barierek. 3 STRAJKI POD RZĄD, 3 MIEJSCE XD


Taki fuksik.

O godzinie 11:59 nikt nawet się nie skapnął, zaczęliśmy odliczać 5, 4, 3, 2, 1 i tyle.


Amerykanie serio chyba nie robią z tego szału.


01. 01. 2015!!!!

Inken spała do 14 -_- Na swoim blogu ona zrobiła „New Year’s Resolutions”, ale ja nie wiem co miałabym tu napisać.
Coś głębokiego.

Rok 2014 był… ciężki. Przejechałam się parę razy, podjęłam parę decyzji. No i wyjechałam do USA, i tego NIGDY NIE BĘDĘ ŻAŁOWAĆ. Mimo, że dzień wyjazdu był najgorszym dniem w moim życiu xD

To prawda, że wymieńca zrozumie tylko wymieniec. I dobrze, że teraz też mogę rozumieć. I dalej być yolo, bo się zrobiłam taka risky odkąd Ameryki maja na mnie wpływ :D


02. 01

Poszłam do fryzjera, żeby odświeżyć MÓJ LUK.


03.01

Ulepiłyśmy z Inken pięknego bałwana, dałyśmy mu na imię Olaf the Frosty. Szybko się rozwalił, ale jego krótkie życie było pienkne :’)



trochę krzywo, ale zawsze :D


Razem z hostami poszliśmy do kina na musical „Into the woods”. Polecam, 6.5/10 (y)


04. 01

Ból i rozpacz bo szkoła w poniedziałek ;_;


05. 01

Wstawanie było okropne. Serio. Godzina szósta rano to zbrodnia.


6. 01

Ogólnie dobrze, ale w szkole każdy pełen nadziei, że będzie zamknięta, bo mrozy idą.

Musiałam zrezygnować z musicalu „Legalna blondynka”, żeby móc mieć inne zajęcia.

Więc Inken siedzi w szkole do 18:30, a ja na razie w domku.

Później na siłkę (y).


7.01

Ból, bo wszystkie szkoły naokoło pozamykane. Oprócz naszej.

YAY.


8-9. 01


SZKOŁA ZAMKNIĘTA BO -34 STOPNIE.

Taniec szczęścia z Inken, i książki, w końcu miałyśmy czas poczytać!!!


10. 01

Wstałam o 8 na pilates. :C

Laura, koleżanka hostów zabrała nas na lunch do noodles&company. Najpyszniejsze kluski na świecie.

Pod wieczór oglądałyśmy Draculę z Warrenem. Później Inken wybrała film „Ja, Frankenstein”, ale ja byłam tak zmęczona, a film był tak nudny, że cały przespałam xD