sobota, 6 czerwca 2015

Prom, Camping, Last Day of School, #niefajnie.

Witam naród! Piszę tego posta I zostało mi 21 dni w Stanach… Ostatnie dwa tygodnie były bardzo ciężkie. Ale to jeszcze nie czas na refleksje i łzy, a o ostatnich wydarzeniach napisze za chwilę, więc już bez dłuższych wstępów i rozmyślań xD


4. 05

Prom się zbliżał, a więc tego dnia pojechałyśmy na zakupy w celu znalezienia idealnych kreacji <3 Do Milwaukee zabrała nas pani, której wcześniej nie spotkałyśmy, jest koordynatorką Davida, wymieńca z Niemiec z naszej szkoły, z AFS (inna organizacja wymieńców). Taka super kobitka, no i taka yolo, że zabrała nas w uwagauwagauwaga DZIEŃ SZKOLNY.

Ale kiecki kupiłyśmy, zadowolone z Inken, poczułyśmy się jak księżniczki J


8. 05

Pojechałyśmy z Warrenem, Joannie i ich wnukiem Chadem na prawdziwy Amerykański klasyk z bucket list wymieńców- grę baseball’u Chicago Cubs kontra Milwaukee Brewers. Stadion taki wielki, jedzenia tyle, piwa tyle, ludzie ze śmiesznymi skrzynkami krzyczący „Hot dogs!”, tak typowo, jak na filmach. Poczułyśmy się z Inken naprawdę amerykańsko.

Tylko, że okazało się, że baseball to najnudniejszy sport wszechczasów.  Całą grę słuchałyśmy piosenek, Joannie czytała książkę, nasz drużyna (Brewers) przegrała, ale dla samego doświadczenia było warto! :D






9. 05

Nic specjalnie ciekawego. Pojechałyśmy zrobić ostateczne zakupy po rzeczy na prom z Joannie. Kupiłam buty #swag  i kapelusz (kapelusz nie na prom, tylko na lato xD)


10. 05

Mother’s Day


Złożyłyśmy Joannie życzenia, bo nie chciała prezentu, i stwierdziła, że byłaby zła jakby coś dostała :P
Ale dzień był bardzo miły i przyjemny, pomimo siedzenia w szkole.

BTW, nie wiem, czy kiedykolwiek o tym wspomniałam, ale nasza szkoła nie ma okien. Więc zimą wchodziłam tam jak było ciemno, i wychodziłam jak było ciemno. Nigdy nie wiadomo jaka jest pogoda, i trochę czasami atmosfera przez to jest jak w szpitalu.


15. 05

WIELKI DZIEŃ

W szkole wszyscy seniorzy mieli pogadankę o tym, że nie powinni pić na promie. Słuchaliśmy też bardzo smutnych historii o ludziach, którzy zginęli, albo okaleczyli innych podczasz prom night. Cała sala płakała..

Jako, że Inken miała urodziny 15 Listopada, a wtedy byłyśmy jeszcze w starej host family (z którą nic nie świętowaliśmy), to postanowiliśmy zrobić coś dużego na jej 16 i pół urodziny <3

Na moje urodziny pojechaliśmy do polskiej restauracji. Tym razem (DUH.) pojechaliśmy do Milwaukee do znanej niemieckiej restauracji.





Uśmiech Inken bezcenny, tak się cieszyła J

Oczywiście poleciła nam najlepsze dania, i, kurczę, rzeczywiście były przepyszne.
Spędziłyśmy też 20 minut w łazience, śpiewając do lustra.

Bardzo mądrze nie miałyśmy ze sobą kurtek, a Warren zaparkował 15 minut spacerkiem od restauracji, więc wieczorem najedzone, zostałyśmy też trochę wychłodzone.

Taki rym.


16. 05

JESZCZE WIĘKSZY DZIEŃ..

I NAJWIĘKSZA NOC.

PROM NIGHT

Obudziłyśmy się podekscytowane i od razu zaczęłyśmy się szykować. Warto tu wspomnieć o tym, że Racine to wioska jakich mało. Ale prom ma jeden z największych w USA. Były czasy, gdy ludzie przyjeżdżali na słoniach.

Wszystkie licea mają najpierw prom przez parę godzin u siebie w szkołach. Densy i te sprawy. A potem jadą do wynajętego klubu. 2000 seniors w jednym miejscu.



Wszystko to jest emitowane w telewizji, wywiady, czerwony dywan, itp.

O 14 miałyśmy z Inken robiony makijaż, potem wróciłyśmy do domu i mama koleżanki zrobiła nam włosy. Odziałyśmy się w nasze sukienki i nagle były z nas niezłe szprychy xD

Około 16:30 Przyjechali nasi mężczyźni- David po Inken, Andrew po mnie, i Gabe, którego zaprosiłyśmy na nasz prom, żeby mu pokazać jak się bawi Racine.

Mnóstwo zdjęć, garnitury, kiecki, kwiaty, wszyscy hości tacy dumni.

Pojechaliśmy nad jezioro Michigan do fontanny, gdzie nasza znajoma z teatru zrobiła nam małą sesję zdjęciową.

Później pojechaliśmy do restauracji na jedzenia i OMATKO jakie to było dobre. Mieliśmy selfie stick, więc parę zdjęć się tam tez zrobiło.

Następnie udaliśmy się do naszego kochanego Case High School, i przez dwie godziny tańczyliśmy jak szaleni.

Amerykanie mają te wszystkie fajne utwory do których tańczy się w grupach, a których nigdy niestety nie ma w Polsce puszczanych :/

Później pozamykano ulice w mieście i w wielkiej paradzie udaliśmy się do miejsca Post-Prom, tego na co czekali wszyscy.

Samochody trąbiły, ludzie wyszli na ulice żeby nam pomachać. Wszyscy czuliśmy się jak gwiazdy.



A później weszliśmy do środka przez czerwony dywan, tysiące ludzi czekający na nas, szybka odpowiedź na pytanie czy jesteśmy wymieńcami xD
Naszą Prom Queen została Bria, dobra kumpela z teatru, więc wszyscy ucieszeni. Ona miała swój specjalny wywiad.

Wynajęty został wielki ośrodek, a w środku było wszystko- lasery, parkiet, jedzenie, karaoke, gry wideo, dmuchany twister (na którego oczywiście musiałyśmy pójść w sukienkach).

Dałyśmy radę zrobić wszystko, spotkaliśmy mnóstwo osób z innych szkół, a o trzeciej rano wszystko się zakończyło.

Ale to była najlepsza noc mojego życia, z ręką na sercu. Pójście prom to obowiązek każdego wymieńca, bez tego ani rusz. To jest zbyt niesamowite doświadczenie żeby przepuścić taką okazję.








Was?



17. 05

Śmiesznie, bo wróciłyśmy do domu koło 3:30, a rano musiałyśmy wstać o 8 rano, na confirmation (coś jak bierzmowanie) wnuka hostów. Byłyśmy troszkę nieżywe, ale to rodzinna impreza, więc tak czy siak dobrze się bawiłyśmy. Po kościele pojechałyśmy do domu Chad’a, gdzie zjechali się wszyscy, było jedzenie, poszłyśmy na spacer itp. Więc naprawdę był to udany dzień.


18. 05

Senior Skip Day

Bo każdy zdaje sobie sprawę z tego, że seniors nie są w stanie doczołgać się do szkoły po promie xD Więc były to oficjalne wagary, które sa co roku, i nauczyciele nie mają z tym wielkiego problemu.

Więc poczekałyśmy aż Stacii, nasza koleżanka skończy szkołę i pojechałyśmy do kina na Pitch Perfect 2.


Świetny film, ale my jesteśmy wielkimi fankami śpiewu i a capell, więc może nie każdemu przypasować :P


20-21. 05

O czymś zapomniałam wspomnieć. Przez pewien czas nie miałyśmy z Inken pieniędzy na nic, więc postanowiłyśmy pracować. Nie możemy podpisywać żadnych umów jak amerykańska młodzież, ale możemy być opiekunkami itp.

Taka praca nam się nie trafiła, za to dostałyśmy dwa domy do sprzątania, więc miałyśmy co robić przez dwa tygodnia po szkole (dokładnie cztery dni z dwóch tygodni) xD


School Assembly


22. 05

Taka piękna pogoda się zrobiła, ze po szkole się przebrałyśmy, zabrałyśmy koce i jedzenie i poszłyśmy do parku koło domu. Leżałyśmy, czytałyśmy i tańczyłyśmy. Zaczepiły nas dwie dziewczyny, które nie wiedziały o istnieniu Polski, a potem myślały, że graniczy z Niemcami, gdzieś w USA.

Domek <3


Superwoman


(Y).


Około 18 przyjechał Gabe w odwiedziny i pojechaliśmy na jedzenie. Niestety okazało się, że knajpka była zamknięta, więc pojechaliśmy do szkoły na Show organizowane przez nasza teatralną grupę Improv Addicts. Nie wiem czy mamy na to słowo po polsku, ale oni wszyscy zaimprowizowali całe przedstawienie na podstawie pomysłów podrzucanych przez publiczność. Uśmiałam się jak koń.

Naprawdę było świetnie, a po całym wydarzeniu pojechaliśmy, oczywiście do Starbucksa. Później do amerykańskiego KFC (pierwszy raz w życiu), ale nie było za dobre.
A następnie poszliśmy do dziadka Gabe’a i oglądaliśmy park Jurajski.


23. 05

 Miły dzionek, poszłyśmy z Inken na spacer do sklepu, a później pojechałyśmy do Racine Art. Museum, gdzie była wystawa sztuki „Z innego świata”, czyli Gwiezdne Wojny, Doctor Who, Star Treck *O*
Później miałyśmy jeszcze trochę czasu czekania na Joannie, więc przeszłyśmy się nad jeziorko.

Bo taka piękna pogoda się robi.






24. 05

Znowu kino. Tym razem poszłyśmy z całą host rodziną, a po drodze zgarnęłyśmy Chimere, inną koleżankę z teatru.  Oczywiście na horror, „Poltergeist”. Całkiem, całkiem, straszny czasem, zwłaszcza, że w 3D, ale nie jakiś fenomenalny. Oryginał lepszy.



Z Inx bawiłam się w stylistkę i chyba odkryłam nową pasję xD

25. 05

Było wolne, jako, że to Memorial Day. Nie miałyśmy nic szczególnego zaplanowanego z hostami, więc w końcu postanowiłyśmy wykreślić coś z naszej bucket list, i pojechałyśmy do zoo do Milwaukee.

Jak widać na zdjęciach, było świetnie, a dinozaury się RUSZAŁY (TAKI BAJER)







28. 05

Dzień pełen smutku i radości. Był to nasz ostatni koncert z chóru. Wszyscy seniorzy byli żegnani, śpiewaliśmy dramatyczne piosenki o celu w życiu i o przyjaciołach, każdy uświadomił sobie wagę sprawy- dorosłego życia, i była bardzo smutno, ale jednocześnie pięknie, gdy osoby, które skończyły szkołę wiele lat temu weszły na scenę i zaczęły śpiewać razem z nami.

Ja miałam zaszczyt śpiewać solo w jednej z piosenek, czego się nigdy nie spodziewałam, wiec taki słeg na koniec szkoły :D






Po koncercie wszyscy pojechaliśmy do Culver’s, gdzie maja lody, mrożone jogurty, szejki, najlepsze w Ameryce :3


29. 05

 Dużo się działo.

Dostaliśmy nasze Yearbooks w szkole, wiec od połowy siódmej lekcji odbywała się mini impreza, na którą każdy mógł przyjść i podpisać się w czyimś Yearbook’u. Byłyśmy tam z Inken do końca szkoły, latając za ludźmi i wpisując się do innych.

A później pojechałyśmy do domu dziewczyny z Włoch, która jest wymieńcem w innej szkole w Racine. Było to ostatnie spotkanie International Club, każdy kto chciał mógł przyjść, było jedzenie, gry itp. I sporo wymieńców, z Taiwanu, Korei, Polski, Niemiec, Włoch, Brazylii, i paru Amerykanów, którzy są bardzo zainteresowani naszymi życiami J



Było bardzo miło, ale tez trochę smutno.

A później (bo my jesteśmy takie imprezowe dziewczyny) pojechałyśmy do David’a (wymieńca z Niemiec) na jego przyjęcie urodzinowe. Też było super, był jeszcze Andrew i paru Amerykanów, tort, marchewki, prezenty, prawda czy wyzwanie J Ja i Inken byłyśmy ostatnie gdy wszyscy się już rozjechali, więc grałyśmy z Davidem na pianinie i leżałyśmy na kanapie rozmawiając o otyłości i życiu xD


30-31. 05

Moje ekscytujące dni się nigdy nie kończą :D Jesteśmy bardzo yolo, więc postanowiłyśmy pojechać na camping wraz z Gabem i jego trzema kolegami ze szkoły, których w życiu nie widziałyśmy na oczy.
Około 10 byłyśmy gotowe, koledzy przyjechali, wymieniliśmy uprzejmości i pojechaliśmy.

Na campingu było interesująco xD Bardzo zimno, nauczyłam się rzucać piłką futbolową, pohuśtaliśmy się na huśtawkach, pogadaliśmy, pograliśmy w gry i smażyliśmy mięso nad ogniskiem na tanich patelkach.

Poszliśmy tez do jakiegoś baru, bo ważny mecz hokeja się odbywał, więc koledzy bardzo chcieli go obejrzeć.
Spotkałam tam pana z Bułgarii, który mówił po rosyjsku, więc sobie troszkę pogadałam.


Wieczorem najlepsza część- Ognisko i S’mores.


Dla tych który nie wiedzą, S’mores to typowy amerykański przysmak, który robi się na campingach. Jest to słodki krakers, w którego wkłada się czekoladę Hershey’s i piankę, którą najpierw trzeba przypiec nad ogniskiem żeby się ładnie rozlała. WIEM. Smakuje tak samo dobrze jak brzmi :D

Noc w namiotach nie była naszą najlepszą. Naprawdę było bardzo zimno.

A rano zrobiono jajecznicę xD
 Pozbieraliśmy nasze manatki i zabraliśmy się z powrotem  do domciu.

Mimo mrozu w nocy, niczego nie żałuję :’)


Pjur Bjuti

1.       06

Dzień Dziecka

To tylko taki tytuł, Amerykanie tego nie świętują xD

Ostatni tydzień szkoły, co oznacza refleksje, podpisywanie flagi, smutek i radość.

Dzieci sie uczą

Joannie, Warren i ich pszczoły

2-3. 06

No i egzaminy. Myślałam, że umrę. To było ciężkich kila dni, prezentacje, testy i te sprawy.


4. 06

Ostatni dzień szkoły.

AKA Najgorszy dzień odkąd jestem w Stanach. Na każdej lekcji uświadamiałam sobie, że siedzę tam ostatni raz. Pożegnałam się z moimi nauczycielami, i uświadomiłam sobie jak bardzo ich kocham i, że byli najlepszymi nauczycielami jakich kiedykolwiek miałam. Na chórze siedzieliśmy w kółeczku i rozmawialiśmy o życiu i o przyszłości. Na hiszpańskim, mój pan przyniósł mi kawałek ciasta, który zachował dla mnie z poprzedniej lekcji.






: (((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((

Po szkole była próba do Graduation, która odbywa się w sobotę. Powiedziałyśmy cześć do wielu osób, których już nigdy nie zobaczymy (Let’s be honest).

Po powrocie do domu zaczęłyśmy wypakowywać plecaki i płakałyśmy przez następne cztery godziny słuchając dobijających piosenek Hanny Montany. Gdy zaczęłam wyciągać wszystkie papierki, rzeczy, których się nauczyłam i znowu uderzyło mnie to, że to już ostatni raz, popłakałam się jeszcze bardziej.



Pod wieczór pojechaliśmy do meksykańskiej restauracji, bo to były urodziny Joannie.